Obejrzałem po dwudziestu paru latach, by sprawdzić, czy zrobi na mnie takie samo wrażenie, jak wtedy, gdy byłem podlotkiem. I teraz wydał mi się tak samo nudny. Niewiele tu fabuły, romans "na siłę" miedzy nią a nim i ta mecząca piosenka z ta zagrywką bą-bą.... bą-bą.... bą-bą...
Najgorszy w tym filmie jest montaz. Chodzi mi konkretnie o sceny, gdy na ekranie spotykają się Charlotte i Maverick. Wtedy w tle za każdym razem pojawia sie ten dźwięk bą-bą... ba-bą... bą-bą... Okropne. Szkoda, że jeszcze nie wmontowali takich rózowych animowanych serduszek wylatujących Tomowi z oczy w jej stronę.
Nie wiem. Naprawdę nie wiem, skąd u was zachwyt nad tym średnim filmem i ta męcząca piosenką.
To racja. Męczyli Danger Zone i Take my breath away zbyt często. A jakby charlie wywalic z filmu, to na niczym by nie stracił :D
Może dlatego ci się teraz nie podoba, że zmieniłeś płeć?! Byłeś podlotkiem (pot. panienka, kilkunastolatka, panieneczka, kokietka, dzierlatka, miss, lolitka, małolata, młódka, pannica, podfruwajka, szczebiotka, nastolatka, dziewczyna, dziewczynka, trzpiotka, małolatka, smarkata, smarkatka, koza, smarkula, dziewczę, gołąbeczka, sikorka, gąska, siusiumajtka, panna itd), a teraz już... sikasz na stojąco... (?)